Rozdział 1
Początki Wójcina
str. 5
Hipotezy o powstaniu Wójcina w XIII wieku wyglądają na najsłabsze, lepiej więc wrócić do drugiej połowy XIV wieku i postawić na króla Kazimierza Wielkiego jako najbardziej prawdopodobnego zleceniodawcę lokacji Wójcina.
Władysław Opolczyk to jednak nie król, choćby i działał jako namiestnik króla Ludwika Węgierskiego, a przecież fundatorem wsi i kościoła miał być król właśnie. Panowanie króla Kazimierza Wielkiego rozpoczęło błogosławiony dla Polski okres trwający aż do XVII wieku, podczas którego żaden nieprzyjaciel zewnętrzny nie naruszył wnętrza królestwa i żadne z polskich pokoleń nie musiało wojować na polskiej ziemi. Trwający pokój zapewniał dobrobyt i rozwój demograficzny, toteż rychło okazało się, że „wyżowe” roczniki Polaków musiały tworzyć dla siebie nowe osiedla na nieużytkach, obszarach zalesionych i przygranicznych. W źródłach dotyczących Wójcina podkreśla się, że wieś ta od początku była własnością królewską, że parafia powstała najpóźniej za Kazimierza Wielkiego (Pat), i że kościół parafialny był również fundacji królewskiej. Tak więc przypuszczalna lokacja Wójcina w połowie XIV wieku, czyli w czasach Kazimierza Wielkiego, wydaje się być najbardziej logiczną hipotezą.
2. Kazimierz Wielki. Głowa z sarkofagu na Wawelu (Bibl)
Kto był zasadźcą Wójcina? Co do tego, że Wójcin był wsią lokowaną na prawie niemieckim, nie może być żadnych wątpliwości. Niestety, akt lokacyjny wsi nie zachował się. Na jakiej podstawie więc w ogóle można twierdzić, że Wójcin był wsią lokowaną na prawie niemieckim? Otóż pozostali pośredni „świadkowie” tego aktu prawnego. W dokumencie z 1506 roku (AC, t.2, nr 1988) znajduje się opis sprawy odbywającej się w sądzie biskupim, w której oficjał, wikariusz wieluński Maciej, rozsądzał sprawę z powództwa opatki (abbatisse) Anny z klasztoru w Ołoboku przeciwko plebanowi wójcińskiemu Urbanowi, do którego miała pretensje o zagarnięcie bydła jej poddanym z Łubnic. W dokumencie tym po raz pierwszy pojawia się wzmianka o sołtysie (scultetus) Wójcina:
„in curiam sculteti ville dicte Voyczyn”.
Jeszcze wyraźniej występuje to w dokumencie z roku 1522 (AC, t.3, nr 825, 1522 r.), kiedy to również odbywała się rozprawa w sądzie biskupim, a pleban parafii zaskarżył sołtysa wójcińskiego o imieniu Albert:
„Item plebanus contra Albertum scultetum de Voyczin”.
Otóż funkcja sołtysa pojawia się tylko w miejscowościach lokowanych na prawie niemieckim rządzących się którymś z odmian prawa magdeburskiego. Sołtysem zostawał „zasadźca” zwany też z łacińska „locatorem”, właściwy organizator nowej miejscowości, człowiek, który w imieniu właściciela ziemi zajmował się organizacją prac mierniczych w obrębie zakładanej wsi i osiedlaniem tam sprowadzonych przez siebie osadników. Czasem polską wieś zorganizowaną według prawa polskiego przekształcano później na wieś prawa niemieckiego i wtedy także pojawiał się sołtys, ponieważ urząd ten istniał tylko we wsiach założonych na takim prawie lokacyjnym. Może Wójcin wcześniej był lokowany według prawa polskiego, a po pewnym czasie dopiero wieś przeniesiono na prawo niemieckie? Tego ani wykluczyć, ani potwierdzić się już nie da.
Zasadźcą bywał zwykle człowiek z pewnym doświadczeniem kupieckim i z koneksjami, który wywodził się najczęściej spośród średniego lub niższego rycerstwa czy patrycjatu miejskiego. To zasadźca w imieniu osadników zawierał umowę z właścicielem gruntu, a potem pilnował porządku i przestrzegania treści zawartej umowy, stając się dziedzicznym sołtysem.
Króla, właściciela ziemi, zastępował w sprawach organizacyjnych jego urzędnik, starosta. Na mocy aktu lokacyjnego osadnicy otrzymywali po jednym łanie ziemi pod uprawę (około 17 ha), posiadali samorząd oraz rządzili się różnymi odmianami prawa niemieckiego wzorowanego na prawodawstwie magdeburskim. Należny czynsz i inne powinności osadników były ustalone na piśmie, a także zapisywane tam bywały imiona osadników-kmieci. Niezależnie od tych ustaleń, dodatkowymi opłatami była dziesięcina dla kościoła i podatek państwowy zwany „poradlne”, który później zastąpiony został „łanowym”. Powierzchnia gruntu wielkości jednego łanu umożliwiała dostatnie życie rodzinie chłopskiej. Pastwiska, lasy i łąki użytkowano wspólnie. W umowie była też mowa o tzw. „wolniźnie”, tj. ilości lat, które miały być przeznaczone na zagospodarowanie się kolonistów i kiedy to nie płacili jeszcze czynszów. Wolnizna na 24 lata oznaczała, że nową wieś zakładano w puszczy (na surowym korzeniu), a wolnizna dwuletnia, że ziemia była już użytkowana rolniczo i jej uprawa nie sprawi osadnikom trudności. W okresie tego „moratorium” osadnicy wznosili swoje domy i budynki gospodarcze, a dla całej osady budowano kościół, ponieważ taka inwestycja również przewidziana była w aktach założycielskich.
Nie dowiemy się już nigdy czy Wójcin powstawał na „surowym korzeniu” wokół odcinka „drogi bolesławieckiej”, która mogła przebiegać tam przez obszar zalesiony, czy też - na otwartej przestrzeni. R. Rosin przypuszcza, że Wójcin, Żdżary i Ochędzyn powstawały na obszarach jakiegoś kompleksu leśnego, który na skutek kolonizacji został później przetrzebiony (RRZ 65), ale dokładnie nie wiadomo, kiedy rozpoczął się ten wyrąb. Siekiery osadników miały chyba wiele roboty przez setki lat, a sposobem na życie dla niektórych osadników było długo bartnictwo, czyli pszczelarstwo leśne. W wykazach z lustracji województwa sieradzkiego w 1564 roku znajduje się informacja, że Wójcin posiadał 23 barcie.
W każdym razie warto w tym miejscu zauważyć, że w 1511 roku w Wójcinie było tylko 5 łanów kmiecych i to w 160-240 lat po założeniu wsi (!). Dziwnie mało.