Rozdział 6.
Pod zaborami po uwłaszczeniu.
str. 9
Jeszcze trochę statystyki. W SGKP (1893 r.) pod hasłem „Wójcin” mamy takie informacje:
„Wś ma 118 dm, 1034 mk; os. 5 dm 48 mk; os. Kościelna 2 dm, 2 mk; wś W. Poduchowny ma w dwu częściach 153 mk”.
Ilości domów wójcińskiej osady „bezimiennej” oraz Kościelnej i Poduchownej (5+2+?), a także ilości tamtejszych mieszkańców (48+2+153) – nie były w powyższych zestawieniach jeszcze wliczane do ogólnej ilości domów (118) i ilości mieszkańców Wójcina (1034). Jak widać pojęcie „wieś Wójcin” jest tam bardzo zawężone i nie obejmowało powyższych osad, zabudowań dworskich (14), jak i również Ladomierza i Makowszczyzny, które to kolonie dopiero po drugiej wojnie światowej ostatecznie zintegrowano z resztą wsi. Po dokonaniu tych poprawek okazuje się, że w 1893 roku Wójcin miałby w sumie 1235 mieszkańców (1034+48+2+153), a nie 1034 (!).
Młyn wójciński wchodził od końca XVI wieku w skład majątku Wójcin. W połowie XIX wieku został wydzierżawiony przez Niemca Rudolfa Jantę, którego spotykamy w dokumentach też pod nazwiskiem Jojte (Pat). Jego potomek nabył ten młyn na własność w początkach XX wieku w czasie wyprzedaży posiadłości Zygmunta Darewskiego w Wójcinie. Ciekawe jest to, że na niemieckiej mapie Reymanna z 1802 roku (w.pl) w Wójcinie znajdowały się znów dwa młyny, które nazwano tam: Woydzinski M. i Poln. M. (Polnische?). Ten drugi miałby się znajdować gdzieś w okolicach dzisiejszego mostu na Prośnie (w.pl). Natomiast na mapie o sto lat późniejszej (1903 r.) niemiecki kartograf umieścił obok młyna wójcińskiego (Woizin M.) zakład produkcyjny „Pap. Fabr” (w.pl) i domyślamy się, że chodzi o tzw. Papiernię, która krótko znajdowała się nad Prosną w sąsiedztwie młyna, ale nie wiemy kto z niej czerpał korzyści – Janta (Jojte) czy Zygmunt Darewski?
Jak wynika z przytoczonych nieco wyżej danych statystycznych – mało ziemi posiadali rolnicy wójcińscy, ale wsie „pokrólewskie” były zawsze najbardziej rozdrobnione, niż wsie szlacheckie, ponieważ nie dochodziło tam do rugów, czyli usuwania z ziemi, jak to miało miejsce w dobrach prywatnych. W porównaniu z rokiem 1827 ilość domów w Wójcinie wzrosła o 71% , a liczba mieszkańców aż o 125 % i to w ciągu zaledwie około 60 lat (!). Jakie były przyczyny tego niezwykłego skoku demograficznego?
Od początku XIX wieku dokonywała się w rolnictwie „na ziemiach zabranych”, czyli pod zaborami, mała rewolucja agrotechniczna. Powoli wycofywano się z ugorów niezbędnych przy „trójpolówce” i zastępowano ją „płodozmianem”, który stał się możliwy dzięki nowym uprawom: roślinom przemysłowym, okopowym i pastewnym – uprawianym na dawnych ugorach. Koniczyna i wyka umożliwiały dodatkowo rozwój hodowli, a uprawa łubinu podnosiła plony z pól suchszych oraz nowin (nawóz zielony). Konie zaczęły zastępować woły, kosy – sierpy, więc żniwa stały się krótsze, a jeszcze niedawno uważano, że przy koszeniu zboża kosą – zbyt wiele ziaren się sypie. Uprawa ziemniaków, rośliny mało wybrednej, ale jakże pożywnej, uratuje od śmierci głodowej miliony ludzi, a ludność świata po raz pierwszy w historii niemal się podwoi, i to w ciągu jednego tylko stulecia (!). Naprawdę, „Kartofel” zasługuje na wspaniały pomnik, a nie na używanie jego nazwy jako przezwiska. W połowie XIX wieku obszar uprawy kartofli przewyższał obszar zasiewów zarówno zbóż ozimych jak i jarych. No i w końcu praca „na swoim” - to co innego niż praca „na cudzym” i pod przymusem, więc warto się było do tego przyłożyć. U bogatszych chłopów w okolicy Wójcina zaczęły się pojawiać nawet niektóre maszyny: młockarnie parowe i konne, siewniki, wialnie, sieczkarnie konne i żniwiarki, na które wcześniej mogli pozwolić sobie tylko właściciele folwarków.
Należy też dodać, że populacja ludności wójcińskiej powiększała się także przez to, że na wsi zaczęła się wtedy osiedlać pewna ilość ludności przybyłej z głębi kraju, która praktycznie tylko „zimowała” w Wójcinie, ponieważ resztę czasu spędzała na pracy w majątkach niemieckich po drugiej stronie Prosny.