top_banner

Rozdział 6.

Pod zaborami po uwłaszczeniu.

str. 6


Według carskiego „ukazu” niektórzy chłopi otrzymali prawo do połowu ryb w Prośnie, ale tylko na tych odcinkach rzeki, które stykały się bezpośrednio z ich gruntami.

   W sumie, jak widać, ówczesna Gola - to mała wieś, a tamtejsi rolnicy posiadali działki także niewielkie:

12 z nich otrzymało po 4–5 mórg, a 13 dalszych – po 9–10 mórg.

Nie wiemy ilu tam mieszkało bezrolnych chłopów, a mogło być ich całkiem sporo z uwagi na bliskość granicy i możliwość zarobkowania w majątkach niemieckich.  Ponieważ jedyną rezerwę ziemi podlegającej uwłaszczeniu w kluczu wójcińskim stanowiły wójcińskie grunty Poduchowne – to można przypuszczać, że chłopi bezrolni z Goli mogli być nimi także obdarowywani, na równi z bezrolnymi z Wójcina. Wyjaśniałoby to nam, dlaczego tak wiele nazwisk, nieznanych dotąd w Wójcinie, znalazło się w Tabelach Likwidacyjnych majątków Poduchownych.

 Chłopi otrzymali na własność ziemie użytkowane od stuleci przez ich przodków, ale ogromne folwarki pozostały w rękach dziedziców. Upowszechnienie własności na wsi stało się jednak faktem. Przez jakiś czas problem stanowiły jeszcze tzw. serwituty, czyli lasy i łąki, z których także korzystać mogli chłopi wójcińscy od wieków wspólnie z dworem. Tutaj potrzebny był kompromis między zainteresowanymi, który prędzej czy później jednak osiągano, ale zawsze z korzyścią dla dziedziców. Serwitutowy charakter miał z pewnością też Las Wójciński, z którego do niedawna jeszcze korzystać mogli wójcinianie, czerpiąc drewno na budulec i na opał. 

  Nieznane jest miejsce pochówku Kazimierza Weryho–Darewskiego, a legenda rodowa głosi, że z powodu udziału w powstaniu styczniowym musiał udać się na emigrację i miał przebywać w nieznanym bliżej miejscu, prawdopodobnie w okolicach Kępna w zaborze pruskim (JMW 114). Wkrótce jednak wszelki ślad po nim zaginął, a był to człowiek jeszcze stosunkowo młody, bo miał dopiero 44 lata. Nie ma nawet jego symbolicznego grobu w rodzinnym grobowcu w Wójcinie.  Po powstaniu styczniowym i zniknięciu Kazimierza Darewskiego, w miarę jak dzieci dorastały – dwór wójciński zaczął się stopniowo wyludniać, a zaczęły ożywiać się nowe dworki Darewskich w Goli i na Makowszczyźnie. Zwłaszcza ten pierwszy zaczął tętnić życiem rodzinnym i towarzyskim. Tam lubiła przebywać młoda wdowa po Kazimierzu, ledwie 37 lat licząca Oktawia Darewska, której towarzyszyły  jej młodsze dzieci, a w 1904 roku wybudowano tam jeszcze drugą siedzibę dworską (JMW 102).
W 1887 roku, kiedy Oktawia, ukończyła 60 lat i uregulowane zostały już ostatecznie sprawy serwitutowe – wtedy doszło do podziału rejentalnego całego jej majątku na 3 części, na drodze wzajemnego porozumienia (Pat 8). Najdziwniejsze w tym było to, że właścicielkami tych części zostały wyłącznie kobiety (!):

1. Folwark „Wójcin” (430 mórg) objęła Adela, żona Zygmunta, syna Oktawii;
2. Folwark „Makowszczyzna”( 429 mórg) dostał się Petroneli, córce Oktawii;
3. „Osada młynarska Gola” (104 morgi) pozostała jako dożywotnia własność Oktawii, a dopiero po jej śmierci w 1898 roku majątek ten otrzymali w spadku jej czterej synowie.

Dziwne wydawać się mogą nam te rządy kobiet w majątkach Darewskich. Czyżby matka nie miała zaufania do swoich czterech dorosłych już synów?  Może była to tylko jedna z form asekuracji  mająca na celu zapobiegać ewentualnym konfiskatom majątków, w przypadku gdyby płeć męska zaangażowała się do jakiejś nielegalnej działalności, jak to było w czasach konspiracji i powstań narodowych, kiedy to carat konfiskował je masowo uczestnikom? Może właśnie dlatego folwarki wójcińskie nie zostały skonfiskowane po powstaniu styczniowym, choć krążyły pogłoski o uczestnictwie w nim Kazimierza Darewskiego.
Córka Oktawii i Kazimierza, Petronela, przejęła Makowszczyznę w 1887 roku, ale już 12 lat wcześniej wyszła za mąż za Dymitra Antepowicza. W ich pobudowanym dworku panował gwar, rodziły się dzieci i wnuki.

Tymczasem w dworze wójcińskim zapanował smutek i żałoba. W wieku dwóch lat zmarła Zofia, jedyne dziecko Zygmunta i Adeli Darewskich , właścicieli Wójcina od 1887 roku (JMW 120).  Żona Zygmunta pochodziła z innej gałęzi Weryhów, po pierwszym mężu nosiła nazwisko Kownacka i miała z tamtego małżeństwa syna Włodzimierza Kownackiego.  Niestety, Zygmunt i Adela nie doczekali się dalszego potomstwa, a nazwisko wójcińskich Weryho–Darewskich kontynuowane będzie już tylko na epitafiach rodzinnego grobowca na cmentarzu i nosił je będzie jeszcze jakiś czas adoptowany przez Zygmunta siostrzeniec z Makowszczyzny, Antoni Antepowicz, którego pełne miano będzie brzmiało: Antoni Antepowicz Weryho–Darewski. Według relacji Jana Grygi, obecnego właściciela dawnego dworku w Wójcinie, przybity i zgorzkniały Zygmunt Darewski z czasem zaczął zyskiwać sobie opinię człowieka o luźnych obyczajach, nadużywającego alkoholu i ulegającego hazardowi (w.pl). Jednak po licytacji folwarku wójcińskiego (1900–1903) i po przeprowadzce do Chotowa nastąpiła w nim nieoczekiwana metamorfoza i pojawił się jakby „nowy” Zygmunt Darewski, społecznik i filantrop, o którym wspomnimy jeszcze w innym miejscu.  W okresie „kryzysu” dworu wójcińskiego główną siedzibą Darewskich stał się więc budynek w Goli położony obok koszar rosyjskiego „kordonu”, strzegącego granicy rosyjsko–pruskiej, a po zjednoczeniu Niemiec – granicy rosyjsko–niemieckiej (1871). Tak było z różnych względów też jakby bezpieczniej, a poza tym Gola umiejscowiona była w połowie drogi między dwoma miastami po obu stronach Prosny – Bolesławcem i Byczyną, co czyniło tę wieś bardziej atrakcyjną. Dlatego po podziałach „dóbr wójcińskich” (1887) wdowa po Kazimierzu, kapitanowa Oktawia Darewska z Niewodowskich, pozostawi sobie dożywotnio majątek zwany „folwarkiem młyńskim” w Goli. Do tego miejsca zdążyła się już przywiązać, a jej najbliższymi sąsiadami po 1866 roku byli kolejni rosyjscy generałowie na tym pograniczu, Krasnokucki i Łopuchin, posiadacze pięknego pałacu w sąsiednim Chróścinie, gdzie kwitło lokalne życie towarzyskie. 

   Nie tylko drobni rolnicy, ale i właściciele folwarków liczących setki hektarów będą mieli kłopoty i nie będą potrafili utrzymać w całości swych majątków. Pamiętajmy, że nie było już wtedy darmowych chłopów pańszczyźnianych, nie było ich sprzężaju ani ich czynszów, za które można byłoby wynająć robotników rolnych, kupić własny sprzęt i maszyny rolnicze, takie jak sieczkarnie, wialnie, żniwiarki, młockarnie (dawna młocka cepami pochłaniała około 40% dniówek pańszczyźnianych). Szukali więc ziemianie pieniędzy na te potrzebne inwestycje przez sprzedaż części ziemi folwarcznej, a zwłaszcza w wyrębie lasów, toteż gwałtownie malało w tym czasie zalesienie kraju. W Wójcinie pod siekiery i piły dostał się niewielki obszar leśny między wsią a Żdżarami zwany Makowszczyzną. Jeszcze w 1838 roku teren ten miał charakter lesisty, a w 1864 roku Makowszczyzna nie posiadała nawet odrębnej Tablicy Likwidacyjnej. Jednakże w 1887 roku istniał tam już pokaźny folwark posiadający 429 mórg, jak wynika to z powyższej informacji o podziale klucza wójcińskiego. Możemy w książce J. Maślanki obejrzeć sobie zdjęcie mapy zatytułowanej „Topograficzna Karta Królestwa Polskiego z 1822 – 1843 r.”(JMD 183) albo mapę okolic Wójcina z roku 1802, która znajduje się w książce J. Maciejewskiego (Mac 82), na których możemy dokładnie obejrzeć sobie ówczesny zasięg Lasu Wójckiego i porównać go ze stanem aktualnym na mapach internetowych. Ten las, sięgający wtedy aż do drogi Wójcin – Żdżary, wyjaśnia nam, na jakim to terytorium powstawała ta nowa kolonia wójcińska z folwarkiem i zaczątkami osiedla. Przytoczę jeszcze raz fragment informacji z roku 1838 przedstawiającej zakup Wójcina z folwarkami, gdzie m.in. napisano: 

„[...] z lasami Ludomierz, Makowszczyzna”(!). 

 

Copyright © by Andrzej Głąb Wójcin 2009 - 2024.
Strona wykorzystuje pliki cockies do monitorowania i obsługi więcej