top_banner

Rozdział 3

Rozwój gospodarki folwarcznej i początki kryzysu (XVIIw.)

str. 7

 Nauczyciel szkółki parafialnej był zatrudniany i swobodnie odwoływany przez proboszcza. Uczącymi byli żacy, niedokończeni studenci, niedouczeni i nieuświęceni klerycy lub wydaleni zakonnicy, a nawet byli wojskowi, którzy wcześniej pomagali nauczycielowi w nauczaniu. Pomocnikiem klechy był kantor, kierownik chóru kościelnego, który później, gdy pojawiły się organy - zostawał też organistą. Czasem sam tylko klecha reprezentował kadrę nauczającą i służbę kościelną, a wszystko to zależało od kondycji finansowej parafii oraz szczodrości plebana. Nauczający w szkole stanowili element odznaczający się skłonnością do beztroskiego trybu życia, rozpusty, pijaństwa i przeważnie byli to kawalerowie. Klecha kierował śpiewem kościelnym, piekł opłatki, czasem nawet prowadził metryki, choć to było zabronione. Klecha lub kantor byli mistrzami ceremonii pogrzebowych, weselnych i chrztów. Chodzili z księdzem po kolędzie, czasami komuś list jakiś napisali, niekiedy zajmowali się leczeniem (BysI 355). Jak już wspomniano zapłata zależała od hojności proboszcza, ale ten starał się obarczyć tym kmieci w postaci podatku zwanego „clerykatura”, którą obliczano od roli kmiecej. Właśnie tego dotyczył też m.in. wcześniejszy konflikt między plebanem a mieszkańcami Wójcina (1522). Oto fragment źródła odnoszący się do wspomnianej wyżej szkoły wójcińskiej i jej opłacania (AC Aneks):

„Dnus Officialis decrevit, ut ipsi parochiani collecta clericatura eam presentabunt ad acta scolamque reformare tenebuntur..”

 Niestety, szkoły po pożarze w 1681 roku już nie odbudowano. W każdej parafii od XIII wieku taka szkoła powinna znajdować się według zalecenia papieża, więc zaczęto realizować ten nakaz w ten sposób, że nauczanie odbywało się „zimową porą” w domu jakiegoś zamożnego chłopa i to trwało tak do połowy XIX wieku (Wój1).

Czy ktoś z mieszkańców Wójcina kształcił swoje dzieci na poziomie szkoły średniej?
O tym nic nie wiemy. Warto jednak zwrócić uwagę na ówczesne szkolnictwo Rzeczpospolitej na poziomie średnim, które zwano gimnazjami bądź kolegiami. W okolicach Wójcina pierwsza szkoła średnia powstała w Wieluniu w 1691 roku – było to kolegium pijarów. Sieradz był jedynym województwem w Rzeczpospolitej, w którym nie było żadnego kolegium, a w Kaliszu szkoła taka była już od 1582 roku. Najbliżej Wójcina było gimnazjum położone za granicą, w Byczynie. Była to miejska szkoła utrzymywana przez magistrat, kościół i rodziców. W okolicach Byczyny ciągle jeszcze panował język polski, a gimnazjum byczyńskie słynęło na całym Śląsku z wysokiego poziomu kształcenia i tym, że nauczano w nim także języka polskiego. Dlatego nawet zamożni mieszczanie z Wrocławia przysyłali swoje dzieci na naukę do Byczyny, aby poznały tam język przydatny w wymianie handlowej z Rzeczpospolitą. W XVI wieku nauka w gimnazjum trwała 5 lat, a nauczało tam od 4 do 3 nauczycieli (rektor, jego pomocnik hypodidaskolos, kantor i audytor. Uczono tam łaciny, greki, hebrajskiego, arytmetyki, logiki, retoryki, deklamacji, poetyki, muzyki, religii, no i języka polskiego. Miasto znajdowało się w księstwie brzeskim, gdzie religią panującą był luteranizm nauczany na lekcjach religii, a także wplatany w naukę innych przedmiotów. Dla nauczycieli nauczanie stanowiło szczebel na drodze do kariery duchownej dającej niezłe zaopatrzenie materialne. Toteż wielu rektorów czy kantorów po kilku latach nauki zostawało pastorami w bliższych czy dalszych parafiach. Luter nauczał, że nikt nie powinien przystępować do kościelnego urzędu, zanim nie spędził 1-3 lat na nauce katechizmu szkolnego. Nauka katechizmu wchodziła bowiem w podstawowy skład ewangelickiego nabożeństwa. W Wójcinie trafiali się ludzie zamożni, których stać było na kształcenie dzieci na poziomie wyższym niż elementarna szkoła 1-3 klasowa. Do takich należeli wyżsi oficjaliści folwarczni, młynarz czy karczmarz, których stać było na opłacenia stancji w Byczynie i składki na opłacenie nauki. Wprawdzie do Byczyny nie było daleko i w ciągu godziny można było tam dojść przez kładki na Prośnie i las Kluczów, ale była to droga dla człowieka dorosłego, a nie dla samotnego dziecka w wieku szkolnym.


widoki
3. Widok z Wójcina na Byczynę (w.pl: Galeria/Przyroda)

 

Główną barierę stanowiła jednak różnica religijna.  Ale i tutaj doszło w pewnym momencie do zmiany. Po śmierci ostatniego Piasta brzeskiego (1675), jego księstwo wcielono bezpośrednio do austriackich posiadłości Habsburgów. Po 20 latach dochodziło tam do konwersji na katolicyzm, świątynię byczyńską przejęli katolicy, a w gimnazjum zaczęto uczyć religii katolickiej. Po pół wieku luterańskie Prusy zdobyły Śląsk (1740-48) i sprawy religijne zaczęły się odkręcać, ale gimnazjum byczyńskie i tak tylko 13 lat było katolickie (1694-1707), ponieważ szkoła katolicka nie potrafiła się sama utrzymać z braku środków.  Był to jedyny okres, w którym katolicy z Wójcina bez konfliktu sumienia mogli swoje dzieci uczyć w renomowanej szkole byczyńskiej. Niektórzy tamtejsi nauczyciele nauczali także prywatnie z zachowaniem pewnej konspiracji, ponieważ miasto nie zgadzało się na taki proceder, ale tą drogą można było także kształcić swe dzieci. W czasach pruskich obniżył się poziom kształcenia w Byczynie, szkoła spadła do poziomu trzyklasówki i stała się praktycznie miejską szkołą elementarną, w której uczono czytania i pisania w języku polskim i niemieckim, oraz rachunków. W luterańskich szkołach elementarnych uczono dzieci w wieku 6-9 lat, zarówno chłopców, jak i dziewczęta. Katechizmy służyły i do nauki religii, i do nauki czytania. W Byczynie szkołę elementarną dla dziewcząt założono w roku 1725 (Rom) i takie szkoły istniały w wielu miejscowościach, ponieważ w religii luterańskiej kobiety także musiały umieć czytać Biblię.

 

Copyright © by Andrzej Głąb Wójcin 2009 - 2024.
Strona wykorzystuje pliki cockies do monitorowania i obsługi więcej