Rozdział 12.
Wielka transformacja ustrojowa
(1989–2010).str. 4
Napływ zagranicznego kapitału i coraz częstsze powstawanie nowych firm, zakładanych przez obcych inwestorów, było jednak również źródłem przedostawania się do Polski nowoczesnych technologii w zakładach pracy, a także w gospodarstwach domowych.
Po niedługim czasie zaczęła się komputeryzacja, Internet „zbłądził nawet pod strzechy”, a telefony komórkowe zagnieździły się w męskich kieszeniach i damskich torebkach.
W dziesięć lat po rozpoczęciu transformacji sektor prywatny wytwarzał już 75% produktu krajowego brutto i zatrudniał 70% zawodowo czynnych mieszkańców Polski. Jeszcze za Balcerowicza inflacja spadła do 60%, za jego następcy w 1992 roku – do 43%, a dziesięć lat później wynosiła już tylko niecałe 4%. Przyczyniało to się do podniesienia PKB o 4% w 1993 roku, a w dwa lata później już o 7%. Powodowało to zainteresowanie inwestycjami w Polsce ze strony firm zachodnich. Następowała zmiana partnerów handlowych i w miejsce dawnego ZSRR i krajów RWPG – pojawiły się kraje UE, dokąd zaczęło trafiać 70% naszego eksportu i skąd pochodzi około 60% naszego importu.
Plan Balcerowicza sprawdził się w części dotyczącej obniżenia inflacji i uzdrowienia sytuacji na rynku towarowym. Do jego sukcesów można zaliczyć: uruchomienie mechanizmów rynkowych – przez co ceny ustalane były na poziomie równowagi podaży i popytu, powodując likwidację kolejek; zahamowanie inflacji i umocnienienie złotego przez ustalenie jego wymienialności wewnętrznej, a potem także zewnętrznej; spowodowanie napływu z zagranicy inwestycji; rozpoczęcie procesu prywatyzacji i demonopolizacji w gospodarce; spowodowanie, że po okresie recesji i urealnienia produkcji nastąpił od roku 1992 okres stałego wzrostu gospodarczego.
W trakcie szalejącej hiperinflacji zakupy najlepiej było zrobić zaraz po otrzymaniu wypłaty, bo po niedługim czasie pensja nie była już wiele warta. Zaczęły pojawiać się banknoty wartości dziesiątków tysięcy złotych, a w połowie lat dziewięćdziesiątych najniższym nominałem było 100 złotych, a najwyższym 2 miliony.
Jeśli ktoś miał oszczędności, to trzymał je w twardej walucie, a najpopularniejsze były dolary oraz marki niemieckie. Wtedy każdy był u nas milionerem, ale nikt z tego powodu nie cieszył się za bardzo i traktowano to jako fakt humorystyczny. Zarobione miliony szybko się wydawało płacąc w sklepach setki tysięcy złotych za drobne zakupy i miliony za większe. Nadszedł wreszcie czas na denominację i wprowadzono "nowe złote" od pierwszego stycznia 1995 roku. Wartość dotychczasowych zmniejszono 10 tysięcy razy, czyli obcięto cztery zera. I tak ze stu złotych zrobiono dzisiejszą groszówkę, a zamiast inflacyjnych dwóch milionów mamy dzisiaj 200 złotych.
Nie wszystko udało się Balcerowiczowi. Według jego planu stopa inflacji miała spaść do jednocyfrowej w końcu 1990 roku, ale udało się to osiągnąć dopiero dziesięć lat później. Dochód narodowy, zamiast przewidywanych przez Balcerowicza 3,5%, spadł już w ciągu roku o ponad 11%, a za dwa lata spadek ten wyniósł aż 18%. Poziom życia większości społeczeństwa zdecydowanie się obniżył. Największą „wpadką” Balcerowicza okazało się jednak bezrobocie, które w czasach PRL było zjawiskiem zapomnianym. Bezrobocie należy do fundamentów gospodarki kapitalistycznej: ma ono motywować pracowników do bardziej efektywnej i solidnej pracy, motywować do kształcenia i podnoszenia kwalifikacji zawodowych itp. Groźba bezrobocia jest mechanizmem dyscyplinującym oraz uniemożliwiającym taką demoralizację ludzi pracy, jaka miała miejsce w schyłkowym okresie PRL („Czy się stoi, czy się leży trzy patyki się należy”).
Według Planu Balcerowicza bezrobocie miało być tylko tymczasowe i osiągnąć około 400 tysięcy, ale już w końcu pierwszego roku wzrosło do 1 miliona, w drugim – do ponad 2 milionów i zbliżało się w trzecim roku do 3 milionów (16–20%). Z czasem okazywało się, że bardzo wysokie bezrobocie stawało się u nas zjawiskiem trwałym, ciągle niegojącym się wrzodem na ciele naszej współczesnej egzystencji. Niewielka zmiana nastąpiła dopiero po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku. Dotychczasowa realizacja polskiej transformacji powodowała, że dla większości Polaków wstąpienie Polski do UE oznaczało rodzaj ratunku i nadzieję na lepszą egzystencję. W czerwcu 2003 roku odbyło się ogólnonarodowe referendum, w którym do urn poszło około 59% obywateli i na postawione pytanie:
„Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?” – ponad 77% głosujących odpowiedziało: Tak.
5. Wyniki Referendum Unijnego (dane PKW)
Kraje UE obawiały się jednak zalewu ich rynków pracy przez miliony bezrobotnych ze Wschodu, dlatego wprowadziły okresy przejściowe dla napływu pracowników stamtąd. Większość z państw UE wprowadziło okres przejściowy trwający dwa lata (Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Belgia, Holandia, Włochy, Norwegia, Luksemburg, Portugalia), natomiast niektóre z nich przyjęły maksymalny czas trwania okresu przejściowego, czyli 7 lat (Niemcy, Austria), a inne nie wprowadziły go wcale (Irlandia, Wielka Brytania, Szwecja).
W wyniku tego około 2 miliony bezrobotnych Polaków wyjechało szukać pracy głównie w Wielkiej Brytanii i Irlandii, zatrudniając się przeważnie w sektorach, które z różnych względów nie interesowały tamtejszych społeczności. Wtedy stopa bezrobocia spadła u nas o blisko połowę, czyli o około 10% i osiągnęła wynik jednocyfrowy. Jednak trwająca od 2008 roku globalna recesja i wzrost bezrobocia na Zachodzie spowodowały zahamowanie tych wyjazdów i ponowny wzrost wskaźników bezrobocia w Polsce. Na szczęście u nas kryzys ten jest mniej odczuwalny, a nawet zauważalny jest minimalny wzrost gospodarczy, co zdaniem niektórych analityków było głównie rezultatem dobrego wykorzystania funduszów unijnych oraz inwestycji prowadzonych w ramach przygotowań do Euro 2012, które są wspólnie organizowane przez Polskę i Ukrainę. Obliczono też, że Polacy pracujący za granicą przysłali już do Polski około 22 miliardy złotych, przyczyniając się tym nieco do wzrostu gospodarczego. Niepokojący jest jednak gigantyczny dług publiczny Polski wynoszący w połowie 2010 roku przeszło 688 miliardów złotych (w tym dług krajowy – ponad 494 miliardów złotych, a dług zagraniczny niemal 194 miliardy). Istnieją obawy, że w końcu 2010 roku może on osiągnąć ponad 750 miliardów złotych, a nawet przekroczyć 55% PKB.
Jeśli chodzi o możliwości szukania pracy za granicą – to w 2010 roku kończy się okres przejściowy w Niemczech, które są przecież zachodnim sąsiadem Polski, ale nie wiadomo jakie to przyniesie konsekwencje z uwagi na recesję gospodarczą, bo panuje tam około trzymilionowe bezrobocie. Czy może odrodzą się znów wyjazdy na „Saksy”, z których utrzymywali się kiedyś nasi dziadkowie i pradziadkowie?
Stały napęd wzrostu bezrobocia w Polsce, oprócz upadków przedsiębiorstw i masowych zwolnień, powodują u nas coroczni absolwenci szkół i wyższych uczelni, którzy co roku pojawiają się w setkach tysięcy, a nie przysługują im nawet zasiłki dla bezrobotnych. Okazuje się, że mityczny samo-regulator gospodarki w postaci „niewidzialnej ręki rynku” nie powoduje wzrostu stanowisk pracy i potrzebny jest pilnie interwencjonizm państwowy, którego do tej pory nie wykorzystywano w odpowiedni sposób.