top_banner

Posłowie. Riposta.

Str. 8

Szkic 9.
O budowie grobowca w Wójcinie, szczątkach powstańców i o Kazimierzu Darewskim jako uczestniku powstanie 1863.
(s.53–59)

Tym razem 8 razy w  odsyłaczach pojawia się nazwisko ‘R. Mączka’. Polemika trwa.

Niewiele wiemy o Kazimierzu Weryho-Darewskim. Z monografii A. Weryhy:„Ród kniaziów Werychów. Monografia na tle dziejowym” 1937r. można dowiedzieć się, że był on synem Mikołaja i Michaliny z Jaksów Bykowskiej i miał 3 zamężne siostry i pięciu braci. Był chyba najmłodszym z dziewięciorga dzieci małżeństwa Darewskich. Jego ojciec, Mikołaj, miał siedmiu braci, więc nie była to chyba rodzina majętna.

Po raz pierwszy pojawia się pan Kazimierz w metrykach wójcińskich w roku 1847. Występuje tam jako świadek chrztu Oktawii Niewodowskiej, już wtedy dwudziestoletniej córki Petroneli z Barrerów i podpułkownika Tadeusza Niewodowskiego, właścicieli „klucza” wójcińskiego (Wójcin, Ladomierz, Makowszczyzna, Gola).
Pan Darewski miał wtedy lat 27, pochodził z Wieruszowa, nosił stopień wojskowy kapitana. W tym samym roku poślubił on młodziutką Oktawię, jedyną spadkobierczynię majątku Niewodowskich, z którą miał potem w latach 1852-1861 sześcioro dzieci. Wiadomo też o tym, że wcześniej, w 1850 roku, miał pozamałżeńskie dziecko z urodziwą córką chłopa z Goli. Syn ten otrzymał imię Ferdynand, a po odbyciu służby wojskowej otrzymał on w Wójcinie od Darewskich kilka mórg ziemi na zagospodarowanie się. 

Następny, ale „bezimienny” ślad po panu Kazimierzu znajdujemy w 1853 roku, w dokumencie wydanym przez wójta gminy Wójcin, a wiadomo, że wójtami byli wówczas w dobrach prywatnych ich właściciele właśnie.

Spotykamy go też w zapisach metrykalnych dzieci w latach pięćdziesiątych, choć trafiały się i duże opóźnienia, więc ksiądz proboszcz zapisał w formie wyjaśnienia, że przyczyną opóźnień było: „częste wydalenie się z domu w interesach familijnych”.

Ostatni dokument, powstały jeszcze za jego życia, który zawiera jego imię i nazwisko, to „Wykaz imienny wybieralnych do rady powiatowej powiatu wieluńskiego w roku 1861” (Internet), na którym figurują posiadacze majątków ziemskich w powiecie wieluńskim.

Nie ma żadnych pisemnych dowodów na to, że Kazimierz Darewski był uczestnikiem powstania styczniowego, w czasie którego zmarł w 1863 roku. Przecież nie każdy kto umierał w roku 1863 musiał być zaraz powstańcem, choćby był jeszcze młody i miał tylko 44 lata.

O udziale Kazimierza Darewskiego w tym powstaniu zachowała się tylko późna legenda rodzinna, a nie jakieś źródło powstańcze, które by o tym fakcie informowało.  Także w licznych i szczegółowych opracowaniach nie znajdziemy takiego potwierdzenia, nie ma go też w książce S. Zielińskiego „Bitwy i potyczki 1863-1864”. Kapitan  Darewski jako oficer byłby cennym nabytkiem dla powstańców i nie odszedłby niezauważenie, choćby nawet został ranny już w pierwszej potyczce lub poległ. Jako dziedzic klucza wójcińskiego na pewno nie ruszyłby w drogę sam, w pojedynkę, bez służby i podkomendnych. Nie mógł więc zostać niezauważony.

 Czy zatem działał w cywilnym aparacie powstańczym? Na to też brak jakiegokolwiek potwierdzenia. Natomiast rosyjski sędzia, Dymitr Antepowicz, który być może skazywał nawet byłych powstańców i konfiskował ich dobra, nie mógłby ożenić się z córką takiego człowieka, który był „buntownikiem”, i to po prostu z czysto rosyjskiego patriotyzmu, a także choćby dla dobra swojej kariery zawodowej. Zawistników, czyhających na jego błąd lub potknięcie, chyba nie brakowało.

Pierwszy i na razie jedyny zapis o Kazimierzu Darewskim jako powstańcu styczniowym pojawił się dopiero w 1937 roku we wspomnianej już monografii A. Weryhy. Podszedłem krytycznie do tej notatki, wskazując na to, że w tejże książce, w rozdziale „Udział w Walkach Niepodległościowych”, takiej informacji powstańczej o nim nie ma. Do tego autor podaje, że „niektóre dokumenty wywodowe nadeszły, gdy cały rodowód był już na prasie”. Te spóźnione dane umieszczano w rozdziale „Uzupełnienia i Sprostowania”, gdzie znajdujemy m.in. dane o majątkach Darewskich w Wójcinie, Goli i Chotowie, oraz o kaplicy grobowej Weryhów w Wójcinie. 

W tej sytuacji można się spodziewać, że autor książki w ostatniej chwili wymienił kilka kartek w wykazie linii białoruskiej Weryhów, wstawiając tam Kazimierza jako „powstańca styczniowego”, jego rodziców, braci i siostry, a także jego synów z małżonkami i dziećmi, a nawet z jego wnukami i prawnukami po kądzieli. Można więc także przypuszczać, że dołączono wtedy kartkę z dopiskiem przy panu Kazimierzu: „powstaniec styczniowy”. Może stąd rodzić się uzasadniona wątpliwość, czy nie doszło do „poprawiania” wizerunku przodka wieluńskich Darewskich.

Do 1937 roku nie widać, aby jego rodzina przejawiała jakąś szczególną troskę o jego pamięć, nie wiedziano nawet gdzie zmarł i gdzie znajdował się jego grób, choć do Kępna z Wójcina jest niedaleko. Zastanawiające jest też to, że nie skonfiskowano wówczas majątku Darewskich, jak robiono to z reguły wszystkim uczestnikom powstania. A przecież rosyjscy dowódcy zobowiązani byli do informowania władz, jeśli właściciela nie było wtedy w domu, i nie wiadomo było gdzie się znajdował. Koszary rosyjskie znajdowały się na Goli i kapitan miał tam na pewno wielu znajomych. Musieliby dostrzec jego brak w Wójcinie i dopytywać, gdzie się kapitan znajduje, bo sprawa mogła być podejrzana. Skoro nie było konfiskaty mienia, to moim zdaniem kapitan musiał mieć mocne „alibi”. Według legendy rodowej miał on po powstaniu schronić się do zaboru pruskiego i gdzieś tam w okolicach Kępna umrzeć. Dziwne było to, że nie sprowadzono jego prochów do grobowca rodzinnego w Wójcinie, a nawet nie sporządzono symbolicznego grobu, czy epitafium, jak to robiono w innych przypadkach. Dziwna obojętność.

Kazimierz Weryho-Darewski miał trzy zamężne siostry i pięciu braci(!) Z nimi też kontaktów nie utrzymywano, a imion jego stryjów i cioć, sióstr i braci, kuzynów i kuzynek - nie spotkamy w żadnych wspomnieniach potomków Oktawii Darewskiej, wdowy po Kazimierzu, o których tak wiele napisał szanowny polemista. Może mieszkali oni gdzieś daleko na Białorusi albo może byli to kłopotliwi „ubodzy krewni”. Możliwe też, że mogło się zdarzyć w pożyciu państwa Darewskich coś takiego, o czym nie chciano nawet rozmawiać z nikim. Może nawet małoletnie dzieci nie bardzo wiedziały co zaszło, a młodszych pokoleń nie informowano.

Dopiero ogłoszenie o powstawaniu w latach 1936-1937 monografii „Rodu kniaziów Weryhów” herbu Wasylissa, z mitrą książęcą nad tarczą herbową - potomków  Rurykowiczów i Giedyminowiczów – spowodowało ożywienie wspomnień o przodku Kazimierzu Darewskim. Toteż w 1937 roku, kiedy ukazała się książka A. Weryhy, to w wykazie linii białoruskiej tego rodu pojawił się po raz pierwszy zapis:


"472. Kazimierz, syn Mikołaja (455), powstaniec 1863, żona Oktawja Lubicz Niewodowska, wł. dóbr Wójcin, Gola, Makowszczyzna."


Pan Jan jest jednak zwolennikiem hipotezy czy legendy, że Kazimierz Darewski był naprawdę uczestnikiem powstania styczniowego. Przy okazji relacji o budowie kaplicy grobowej na cmentarzu w Wójcinie, gdzie później spoczęli jako pierwsi Oktawia i Tadeusz Niewodowski, tak napisał (s. 53):


"Kazimierz Darewski, wtedy powstańcem jeszcze nie był, i nie napotykał na przeszkody ze strony władz carskich, jakie mogły się były pojawić po upadku powstania styczniowego z tytułu jego w nim udziału "


Pisząc na temat moich wątpliwości i pytań, co do powstańczej aktywności Darewskiego, które wyraziłem w książce o Wójcinie, p. Jan napisał:


"Na jego i innych osób pytania, jak dotychczas, nikt pełnej odpowiedzi nie dał i nie poznał – łącznie z bliskimi. "


Można by było właściwie już na tym zakończyć tą sprawę, ale p. Maślanka, zwolennik polemiki, snuł dalej swą „teorię spiskową”. Wysunął mianowicie hipotezę, że kapitan Darewski mógł być zaangażowany w jakąś misję specjalną, o której nie powinien wiedzieć nikt, nawet członkowie rodziny.

 

Copyright © by Andrzej Głąb Wójcin 2009 - 2024.
Strona wykorzystuje pliki cockies do monitorowania i obsługi więcej