top_banner

Rozdział 5.

Pod zaborami u schyłku feudalizmu.

str. 3

    Początek XIX wieku odznaczył się dużymi ruchami ludności nad górną Prosną. Jedną z zalet napoleońskiej „wolności osobistej” było to, że przez stworzenie legalnej możliwości przemieszczania się, mimo pewnych jeszcze ograniczeń, dochodziło po wsiach do osiedlania się na stałe różnych obcych ludzi i „mieszania się krwi”, przez co z czasem poprawiał się stan zdrowotny mieszkańców okolicznych wiosek. Szczególnie dużo dotąd umierało niemowląt i kobiet w czasie połogu, chociaż i później zdarzało się to nierzadko, np. Marcin Mączka, syn Wawrzyńca, aż dwukrotnie owdowiał i 3 razy zawierał związek małżeński w dość bliskich odstępach czasu (1839, 1847 i 1850).
Wielki zastrzyk takiej „świeżej krwi” otrzymały zwłaszcza Łubnice i Dzietrzkowice, gdzie wskutek zarazy doszło niemal do wyludnienia. Nie wiadomo dokładnie, kiedy to mogło się stać, ale jak wieść gminna niesie, nowi osadnicy przyjechali od strony Bolesławca na wielkich drabiniastych wozach z całym swym dobytkiem. Różnili się oni nieco od miejscowych wyglądem i w niektórych przypadkach stosowali odmienne nazewnictwo gwarowe, stąd mieszkańców tych dwóch wsi zaczęto w Wójcinie nazywać „Mlokami”, co miało się wziąć od używanej przez nich nazwy „mloko” czy „moloko” zamiast „mleko”. Wiadomo, że wójcinianie jeszcze do niedawna mówili na mleko - „mlyko”. Podobno, gdy nowi osadnicy przejeżdżali przez Wójcin – wtedy jedna z ich kobiet poprosiła właśnie o „mloko” dla swego dziecka i tak to już do nich przylgnęło. Spotyka się dwie wersje pochodzenia przybyszów - pierwsza głosi, że przybyli oni z pomorskich Kaszub, a druga, że pochodzą oni z Kurpiów nad Narwią. Możliwe też, że część z nich pochodziła z Kaszub, a druga część z kurpiowszczyzny, ponieważ obydwa te rejony znajdowały się po rozbiorach pod panowaniem króla pruskiego. Najprawdopodobniej więc zostali oni sprowadzeni nad Prosnę w końcu XVIII lub na początku XIX wieku, po sekularyzacji dóbr klasztornych, kiedy to w tzw. „Prusach Południowych”, jak nazywano tą część zaboru pruskiego, dawne dobra zakonne, w tym Łubnice i Dzietrzkowice, przeszły w ręce świeckich właścicieli, a władze pruskie popierały politykę kolonizacyjną na zajętych obszarach. Między nowymi osadnikami a „tubylcami” w sąsiednich wsiach nieraz dochodziło do nieporozumień potęgowanych początkowo przez widoczne różnice kulturowe - co w Łubnicach utrwaliło się w zawołaniu:

„Święty Jakubie, Matko Chrystusowa, broń Dzietrzkowic i Łubnic, nie broń Radostowa” (JMŁ 92).

Mieszkańców Goli nazywano w Wójcinie mniej oryginalnie – „Golonki” i nigdy nie mówiono, że coś się działo „w Goli”, lecz zawsze „na Goli”.

   Właściwie to całe krótkie istnienie Księstwa Warszawskiego przebiegało pod znakiem stałych przygotowań wojennych. Dekret z 1808 roku powoływał do służby wojskowej wszystkich bez różnicy obywateli Księstwa w wieku 20-28 lat. Co dwa lata odbywał się pobór, potrzebną liczbę rekrutów wyznaczano drogą losowania, a służba wojskowa miała trwać 2 lata. Nie wiemy ilu młodych mieszkańców Wójcina przeszło przez wojsko Księstwa lub bezpośrednio wcielonych zostało do armii francuskiej, nie wiemy też ilu ich nie powróciło spod Moskwy zimą 1812/13 roku. W 1815 roku zanotowano w dokumentach wójcińskich, że ziemia leżała odłogiem:

 „kilka półrolków leży pustkami, z których ksiądz Pleban traci należne Meszne” (Wój 1).

   Ks. W. Patykiewicz podaje szacunkowe wyliczenia ludności Wójcina z lat 1806 i 1811, podając za podstawę ilość osób uczestniczących w komunii wielkanocnej. Wykazy z roku 1806:

„podają ogół ludności na 1204 osoby, tj.: w Wójcinie 579, w Goli 192, w Żdżarze 400, w Wiewiórce 93, przyjmując tę samą niezmienną liczbę w obu latach wypadło by, że do komunii wielkanocnej liczono 88% ludności” (Pat 9).

 Natomiast w 1811 roku można zaobserwować już ubytek ludności, ponieważ mamy takie dane:

 „1074 osób, w czym Wójcin 533, Gola 123, Żdżar z pustkowiem Wełna i Cierkos 349, Wiewiórka z pustkowiem 69, sam więc Wójcin miał prawie połowę ludności całej parafii. Luteran było wtedy w parafii 49 osób, Żydów 9” (Pat 9).

W 1827 roku sporządzono rządowe spisy ludności uwzględniające ilość mieszkańców wsi oraz ilość domów. Na obszarze parafii wójcińskiej sprawa przedstawiała się wówczas następująco (Pat 9):
Wójcin miał wtedy 466 mieszkańców i 69 domów; Żdżary – 493 mieszkańców i 62 domy; Gola - 169 mieszkańców i 25 domów; plebania - 10 mieszkańców i 2 domy; folwark – także 10 mieszkańców i 2 domy. Na każdy dom w Wójcinie przypadało więc średnio 6,6 mieszkańca.

  Porównując dane z komunii wielkanocnej (1806) oraz wspomniany wyżej spis ludności, zauważamy, że te pierwsze obliczenia aż o sto osób przewyższały ilość mieszkańców Wójcina ujętych w spisach późniejszych, czyli w roku 1827, około 20 lat później. Wynika stąd, że wojny napoleońskie przyczyniły się do poważnego zmniejszenia ludności wsi i to aż ponad 20%, jeśli weźmiemy pod uwagę naturalną ilość urodzeń w latach 1806-1827. Zdają się też to potwierdzać parafialne księgi metrykalne, w których nie można się doszukać wtedy informacji o wielu młodych wójcińskich mężczyznach. Może to dopiero wtedy wyludniły się Łubnice i Dzietrzkowice - a nie wcześniej, w czasach pruskich?

   W Wójcinie część osób, które nosiły nazwiska zapisane w metrykach z końca XVIII wieku, wyprowadzała się w tym czasie na stałe ze wsi, a ich miejsce zajmowali inni. Brak męskich kontynuatorów nazwiska był również częstą przyczyną zanikania niektórych nazwisk na terenie wsi. Wśród nich, pod względem częstotliwości występowania, zdecydowanie na pierwsze miejsce wybijało się nazwisko „Mączka”. W latach 1808-11 w księgach metrykalnych przewinęło się 18 dorosłych Mączków, występujących jako głowy rodzin w trakcie zgłaszania narodzin dziecka, zgonu bliskiej osoby lub jako świadkowie takich zdarzeń, w tym także aktu zaślubin” (APŁ). Ród Mączków wójcińskich musiał więc być już dość stary i mocno tam rozkrzewiony, skoro istniało równocześnie tyle rodzin, iż mogły one stanowić około 20% mieszkańców wsi. Niestety, aktualnie dostępne są tylko wójcińskie akta metrykalne od 1786 roku, więc nie mamy możliwości zgłębienia tego tematu. Możemy tylko poinformować, że w 1824 roku najstarszy z tego rodu, Maciej Mączka, miał wtedy 90 lat (APŁ). Oczywiście, zgodnie z prawami natury rodziny nie składały się z samych tylko mężczyzn, więc proporcjonalnie tyle samo kobiet tego nazwiska, czyli sióstr wspomnianych Mączków, wychodziło za mąż, przyjmując nazwiska swych mężów i rodząc im dzieci, które w połowie miały „krew ich rodu”. Prawdopodobnie więc już od dawna Mączkowie byli spokrewnieni z wszystkimi innymi rodzinami tej wsi, a proboszczowie musieli bardzo dokładnie śledzić zapisy w księgach metrykalnych, kiedy w rachubę wchodziło małżeństwo jakiegoś Mączki, aby nie skojarzyć bliskich krewnych. Trzeba było zwracać baczną uwagę na dokładne obliczanie stopni pokrewieństwa między narzeczonymi, aby nie doszło do jakiejś pomyłki naruszającej postanowienia Kodeksu Prawa Kanonicznego. Dokonywano zatem zestawień nazwisk rodziców, metryk urodzenia, a nawet czasem pod przysięgą wysłuchiwani byli „godni świadkowie”. W niektórych przypadkach, zgodnie z postanowieniami wspomnianego Kodeksu, proboszcz musiał się zwracać do ordynariusza diecezji miejsca urodzenia, ponieważ tamten posiadał uprawnienia do udzielania dyspensy w takich przypadkach, kiedy występowała przeszkoda pokrewieństwa. W tamtych czasach proboszcz zwracał się w tej sprawie do Konsystorza Generalnego Kaliskiego, który stanowił zespół doradców biskupa do celów administracyjno-sądowniczych. W roku 1839 miał miejsce właśnie taki przypadek, kiedy to w trakcie zapowiedzi wykryta została przeszkoda pokrewieństwa w przypadku narzeczonych - Aleksego Mączki i Łucji Mendel. Ksiądz proboszcz wysłał w tej sprawie pismo do Konsystorza, załączył wymagane wyciągi z obydwu drzew genealogicznych i dodał też od siebie (Wój 1), że:

„Familie Mączków i Mendlów we wsi tutejszej tak są rozgałęzione, że Aleksy nie może sobie dobrać innej dziewczyny.”

W tym przypadku wymagana dyspensa została jednak udzielona i ślub odbył się jeszcze w tym samym roku. Problem istniał także z nadawaniem imion nowonarodzonym dzieciom, aby nie mylić poszczególnych osób, dlatego w rodzie Mączków wójcińskich występowała bogata paleta imion męskich, w tym dość rzadko dziś używane imiona, takie jak np. Benon, Egidiusz (Idzi) czy Kajetan. Co do dziewcząt - to takiego trudu sobie nie zadawano, więc dominowały Marianny i Katarzyny.
 Ze wspomnianych wyżej osób tego nazwiska: siedmiu użytkowało po pół łanu gruntu, czterech było zagrodnikami, jeden był komornikiem, a co do sześciu pozostałych - to brak informacji na temat ich uposażenia.

 

Copyright © by Andrzej Głąb Wójcin 2009 - 2024.
Strona wykorzystuje pliki cockies do monitorowania i obsługi więcej