top_banner

Rozdział 8.

W wolnej Polsce równoprawnych obywateli.
(1918–1939)

str. 9

  Niedaleko Wójcina, w Chróścinie, utworzono w 1930 roku Szkołę Rolniczą Żeńską, z 11 miesięcznym kursem nauki, pod nadzorem Ministra Rolnictwa. Przygotowywała ona młodzież do nowoczesnego funkcjonowania w środowisku wiejskim. Do szkoły przyjmowano córki rolników, po ukończeniu 16 lat, posiadające co najmniej świadectwo ukończenia czterech klas szkoły powszechnej. Nauka w szkole była bezpłatna, a za utrzymanie w internacie, który mieścił się w dawnym pałacu Łopuchinów, trzeba było zapłacić 50 zł miesięcznie (Del 9).

   Służbę zdrowia zastępował we wsi Roman Zaręba, który kiedyś w wojsku był sanitariuszem w izbie chorych, a potem ciągle się dokształcał, bo lubił to zajęcie. Był gotów do pomocy o każdej porze dnia i nocy, a rwał też zęby, w czym pomagała mu córka. Zanim ktoś wybrał się do drogiego lekarza w Bolesławcu, najpierw szedł do Zaremby.
  Magdalena Piekarska była wioskową akuszerką i nigdy nie popełniła takiego błędu, żeby dziecko zmarło z jej przyczyny.

   Wójcin miał bardzo bogate tradycje orkiestrowe i muzykantów w Wójcinie było wielu. Animatorem orkiestr dętych w okolicy był niejaki Kazimierz Cichecki, nauczyciel ze Żdżar, który w 1904 roku zorganizował pierwszą orkiestrę złożoną z chłopców szkolnych. Potem przeniósł się do Wójcina, do swego dawnego kolegi Szewczuka, gdzie również założył zespół instrumentów dętych. Za orkiestrowym przykładem Wójcina poszły i inne wioski w okolicy: Skomlin, Bolesławiec, Mokrsko.  Piotr Mendel z Wójcina był uczniem Cicheckiego. W 1913 roku został kapelmistrzem orkiestry w Czastarach, a w 1916 roku zorganizował orkiestrę dętą w Łubnicach i został tam kapelmistrzem zespołu dwunastoosobowego. W końcu został kapelmistrzem Orkiestry dętej 27 pułku Piechoty w Częstochowie. Kontynuatorem ich tradycji muzycznych był w latach trzydziestych kapelmistrz Antoni Zataj, sam grający na trąbce i skrzypcach. Orkiestra grała w różnych zestawieniach i ćwiczyła w różnych grupach, czytając z nut, które wszyscy musieli najpierw poznać. Wilczyński zapamiętał sobie, obok kapelmistrza, następujące nazwiska członków zespołu: ·· Józef Pisula, Ignacy Mączka, Stanisław Witkowski i Florian Gwizdek z Goli – wszyscy trąbki, Bronisław Mączka (Filary) – klarnet, Wacław Cierkosz – bas, P. Cyga i M. Żurek – klarnet i flet.

Występy orkiestry były częste i to przy różnorakich okazjach: procesje, pogrzeby, święta państwowe i środowiskowe – jak dożynki i majówki na świeżym powietrzu. Zespół bardzo powiązany był ze strażakami Michała Białka, którym służył na każde zawołanie. Najwięcej radości sprawiały mieszkańcom majówki organizowane w golskim lub wójcińskim lesie. Szczególnie chętnie bawiono się w tym drugim, bo było tam dużo miejsca do tańców, na ustawienie bufetu, stołów i ławek. Wszystko to musieli przygotować i posprzątać strażacy pod komendą Michała Białka i zabezpieczyć zgodnie z przepisami przeciwpożarowymi, zwłaszcza że paliły się lampki naftowe i pochodnie.
Istniał też we wsi duet muzyczny, który grywał za parę groszy na imprezach związanych z darciem pierza. Po wykonaniu takiej pracy odbywała się zwykle jakaś potańcówka. Na imprezach tych niejaki Strózik występował ze swoją córką, którą zwano Tintina. On grał ze słuchu na starej harmonii, a córka wtórowała mu na małym bębenku tamborino, ale poziom artystyczny tego duetu był niezbyt wysoki i repertuar dość skromny. Nie mógł stanowić więc żadnej konkurencji dla wspaniałej orkiestry dętej.

NieznanyStraż Ogniowa 1925

10. Straż Ogniowa w 1925 roku. Naczelnik Białek siedzi w środku, obok niego Roman Zaręba (w.pl; Galeria / OSP Wójcin)

  W całej Polsce za najważniejszą i najpotrzebniejszą organizację wiejską uważano Ochotniczą Straż Pożarną, która gotowa była służyć ludziom na każde wezwanie, nie tylko do gaszenia pożaru. Podziwiano odwagę strażaków, poświęcenie, sprawność fizyczną, gotowość do narażania swego życia w obronie innych ludzi. Każdy wiedział kto to jest Michał Białek, którego potocznie nazywano „Fernantem” po ojcu Ferdynandzie. Był to niemłody już mężczyzna, wysoki, z długim wąsem. Mimo już niemłodego wieku starał się być pierwszy na miejscu zbiórki i obejmował dowództwo, rzucając komendy energicznym głosem. Był strażakiem od początku istnienia wójcińskiej straży ogniowej i przez przeszło 20 lat jej naczelnikiem. Skarbnikiem strażackim był najpierw Józef Dulas, a potem Jakub Tomaszewski, zaś sekretarzem Roman Zaremba, który chodził zawsze z nieodłącznym skoroszytem. Sprzęt strażacki początkowo trzymano w szopie koło stawu, ale w drugiej połowie lat trzydziestych zaczęto budować murowaną remizę wraz z salą widowiskową, w której odbywały się imprezy kulturalne i zabawy. Sikawki nie były ani zmechanizowane, ani zmotoryzowane. Do zaprzęgu potrzebne były mocne konie i przeważnie wyznaczane były z gospodarstw położonych najbliżej remizy, aby można było jak najszybciej wyruszyć w drogę. Za wynajmowanie koni właściciele zwalniani byli z szarwarku. Uruchomienie dzwonków sikawkowych oznaczało, że straż pędzi do pożaru i nie wolno blokować drogi. Pompowanie wody do sikawki odbywało się ręcznie przy pomocy uchwytów działających na zasadzie przeciwwagi i do tego potrzeba było kilku ludzi. Wśród sprzętu strażackiego były także wiadra, topory i bosaki. Wśród funkcyjnych można wyróżnić:
toporników, sikawkowych, wodniaków, ratunkowych i porządkowych.
Straż składała się z samych ochotników, stąd istniała ciągła potrzeba gromadzenia funduszów. Dlatego też strażacy organizowali często zabawy i majówki na wolnym powietrzu, w lesie golskim lub wójcińskim. Kosztowało to wiele roboty, trzeba było dostarczyć na miejsce: krzesła, ławy, stoły, bufety, no i zaopatrzenie. Po zakończeniu zabawy po północy trzeba było to wszystko zebrać i zostawić taki porządek, jak było wcześniej. Trzeba było cały czas też czuwać, aby ktoś nie wzniecił ognia. Strażaków można było zawsze spotkać jak pełnili wartę honorową przy Grobie Pana Jezusa i przy innych obrzędach kościelnych, przy obchodach państwowych i środowiskowych, w ogóle wszędzie tam, gdzie coś się działo.

Starszyzna wójcinska

11. „Starszyzna” wójcińska z 1936 r. U dołu w środku ks. S. Zając, u góry w środku – kierownik szkoły W. Szewczuk, a drugi z prawej – M. Białek (w.pl: Galeria / Stare Dzieje)

   Obok strażaków organizacją o dużych ambicjach był „Związek Strzelecki”, który powstał w Wójcinie w 1932 roku. Była to ogólnopolska organizacja paramilitarna zrzeszająca głównie młodzież wiejską i rzemieślniczą. Prowadziła ona działalność w zakresie wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego, szkoląc młodzież przedpoborową. Organizację tą założył w Wójcinie „zielonka” Michalski. Komendantem „Strzelca” został po przeszkoleniu w powiecie syn wójta, Stanisław Dulas. Członkowie organizacji mieli zorganizowaną świetlicę, w której odbywały się zajęcia szkoleniowe, organizowano kursy, pogadanki i odczyty, można było tam pograć w szachy i warcaby, tam odbywały się też próby teatralne przed występami w sali widowiskowej remizy strażackiej. Latem organizowali „Strzelcy” majówki połączone z loteriami fantowymi, aby zarobić trochę pieniędzy na cele organizacyjne. Największym wyczynem organizacji było wybudowanie strzelnicy na Bagience pod „Golskim Sośniem”. Była to strzelnica 50 –metrowa przeznaczona dla broni małokalibrowej.

Strzelnica KS "Snajper"

12. Strzelnica wójcińska dziś (w.pl; Galeria / KS. „Snajper”)

Wiele setek taczek trzeba było przetransportować z wykopu, żeby zbudować wały ochronne. Związek Strzelecki starał się też przyciągać do siebie młodzież przez organizowanie różnych imprez sportowych. Przy strzelnicy powstały dwa boiska: do koszykówki i do siatkówki.
Z koszykówką to wiązano nawet wielkie nadzieje na rozgrywanie meczy na terenie gminy, ale koszty okazały się zbyt wielkie: potrzebne były stroje sportowe, rowery na mecze wyjazdowe, pieniądze na sprzęt, na ugoszczenie drużyny gości itp. Początkowo próbowano ratować się doraźnymi pożyczkami, ale na dłuższa metę było to nierealne, więc spasowano. Na pamiątkę po tych ambicjach sportowych pozostało specjalnie stworzone niedaleko szkoły boisko z tablicami i obręczami, bo tam chciano przyjmować gości, a nie na Bagience.

 

Copyright © by Andrzej Głąb Wójcin 2009 - 2024.
Strona wykorzystuje pliki cockies do monitorowania i obsługi więcej